29.04.2024
[SPRAWA DLA PROFILERA] Potwór z Cleveland
25.04.2024
Seryjny zabójca i nekrofil
Ponad przeciętny wzrost, niezwykła inteligencja, której pozazdrościł by nie jeden naukowiec, a z drugiej strony przemocowa matka i zamknięcie w młodości w szpitalu psychiatrycznym na kilka lat. Nekrofil i seryjny morderca, zabójca własnej matki, mowa tu o Edmundzie Kemper.
Od najmłodszych lat nienawidził kobiet. Przyczyną tego była jego matka, która nie okazywała mu miłości, bo bała się, że syn od tego stanie się gejem. Znęcała się nad nim psychicznie i fizycznie, a nawet zamykała go w piwnicy. Ponoć od najmłodszych lat przejawiał zachowania sadystyczne wobec zwierząt.
Wszystko zaczęło się w młodości, kiedy Kemper zastrzelił swoich dziadków. Podczas kłótni z babcią strzelił ją w głowę z pistoletu, który dał mu dziadek. Żeby dziadek nie zobaczył swojej martwej żony, Kemper zabił również go. Następnie sam zgłosił się na policje, jak kazała mu matka.
W więzieniu została postawiona diagnoza, że posiada schizofrenie paranoidalną, tam też odkryto jego wysoki poziom inteligencji.
Więzienie opuścił w swoje 21 urodziny. Psychiatrzy stwierdzili, że zabójca nie stwarza żadnego zagorzenia w społeczeństwie. Do czasu, gdy kupił samochód... Zabierał on często ze sobą autostopowiczki. Cel był jeden, zabić je, potem zgwałcić ich zwłoki. Pierwsze morderstwo dwóch studentek miało miejsce w 1972 r. Później zabił w podobny sposób 6 innych kobiet.
Wyjątkiem była jego matka oraz jej przyjaciółka. W 1973 roku nekrofil zabił swoją matkę. Później jej głowę użył do zaspokojenia swoich seksualnych potrzeb, następnie zrobił z niej tarcze do rzutek. Po zabójstwie matki, zaprosił on jej najlepszą przyjaciółkę i ją zabił i schował jej ciało w szafie.
Ostatecznie Kemper sam oddał się w ręce policji przyznając się do wszystkich morderstw. Morderca poprosił o śmierć w wyniku tortur, jednak ten wniosek został odrzucony. Został skazany na dożywocie, wyrok odsiaduje po dzisiejszy dzień.
Wiktoria
22.04.2024
Małoletni mordercy - sprawa Jamesa Bulgera
Historia Jamesa Bulgera to jedna z najbardziej tragicznych i szokujących historii związanych z przestępczością w Wielkiej Brytanii.
James Patrick Bulger był dwuletnim chłopcem, który został porwany, torturowany i zamordowany przez dwóch dziesięcioletnich chłopców, Jon Venablesa i Roberta Thompsona, w lutym 1993 roku w Liverpoolu. Bulger został porwany z centrum handlowego przez Venablesa i Thompsona, gdy jego matka, Denise, była na chwilę nieobecna. Chłopcy zabrali Jamesa na ponad dwumilowy spacer po mieście, przemocząc go i zadając mu okrutne obrażenia po drodze.
Niestety, Bulger zmarł z powodu obrażeń, które mu zadano. Po zatrzymaniu przez policję, Venables i Thompson zostali osądzeni jako najmłodsi oskarżeni w procesie w historii brytyjskiego sądownictwa. Po przejściu przez system sądowniczy zostali uznani winnymi morderstwa i skazani na czas nieokreślony, początkowo na minimum ośmioletni pobyt w zakładach poprawczych. Jednakże, ich wyrok został zaostrzony, a po odbyciu kar w zakładach poprawczych, zostali wypuszczeni na wolność ze zmienioną tożsamością.
Sprawa Jamesa Bulgera wywołała ogromne poruszenie i dyskusje na temat przemocy dziecięcej, odpowiedzialności karnych dla nieletnich oraz natury zła. Wydarzenia te miały także wpływ na brytyjskie prawo karno-wykonawcze i sposoby postępowania wobec przestępstw popełnianych przez młodych sprawców. Tragedia Jamesa Bulgera pozostaje głęboko w pamięci wielu ludzi jako przestroga przed okrucieństwem, które może tkwić w ludzkiej naturze, nawet w tak młodym wieku.
Odniesienia w kulturze:
- "Plac zabaw", 2016, reż. Bartosz Kowalski - film inspirowany sprawą Jamesa,
- "Detainment", 2018, reż. Vincent Lambe - film powstał na podstawie nagrań z przesłuchań Jona Venablesa i Roberta Thompsa. W 2019 roku został on nominowany do Oscara w kategorii Najlepszy krótkometrażowy film aktorski.
Więziona przez 25 lat - sprawa Blanche Monnier
23 maja 1901 roku na biurko paryskiego prokuratora generalnego trafił anonimowy list, którego treść wstrząsnęła mieszkańcami Francji. "Pragnę poinformować Państwa o niebywałym zajściu. Mowa tu o starej pannie, która jest więziona w domu pani Monnier. Na wpół zagłodzona, żyje od 25 lat we własnych nieczystościach."
Pod koniec maja 1901 r. spokojne francuskie Poitires przeżyło trzęsienie ziemi. Nie zawaliły się jednak budynki, nie runęły mosty. Zniszczona została za to reputacja jednej z najbardziej wpływowych i szanowanych rodzin w mieście. Za takich uchodziło państwo Monnier. Nikt nie wiedział, że przez ćwierć wieku więzili członka swojej rodziny. Ich więźniem pozostawała córka pani Monnier.
Wspomniana w liście rodzina Monnier była starym arystokratycznym rodem mieszkającym w Poitiers. Ich rezydencja znajdowała się w eleganckiej części miasta i była zamieszkana przez Louise Monnier, jej syna Marcela, oraz Blanche.
Blanche wyrosła na piękną kobietę. Wobec jej urody nie dało się przejść obojętnie. Ciemne włosy, duże oczy i głębokie spojrzenie sprawiały, że nie można było oderwać od niej wzroku. Blanche Monnier na brak zainteresowania wśród mężczyzn zdecydowanie nie mogła narzekać. W wieku 25 lat zakochała się w pewnym prawniku i zamierzała spędzić z nim resztę życia. Jej ukochany nie spodobał się jednak matce. Louise Monnier kategorycznie sprzeciwiła się małżeństwu.
Para postanowiła nie przejmować się zdaniem matki, jednak ich szczęście nie trwało jednak zbyt długo. Tuż po zaręczynach Blanche Monnier zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach, co jej matka tłumaczyła wyjazdem. Sąsiedzi z czasem przyzwyczaili się do jej nieobecności, nie wiedząc, że Blanche była przetrzymywana w swoim domu, przez swoją matkę. Dopiero po dwudziestu latach, anonimowy list ujawnił prawdę i straszliwy los.
Kiedy prokuratorzy przybyli na miejsce, jasnym było, że nie byli tam mile widziani. Szczególnie przez Louise. Według niektórych źródeł, policja musiała siłą wejść do domu.W pomieszczeniu panowała kompletna ciemność, ponieważ jedyne
okno zostało zasłonięte grubymi zasłonami. Gdy światło wpadło do środka, władze
zauważyły, że potworny smród był częściowo spowodowany gnijącymi resztkami
jedzenia, które zaśmiecały podłogę. Ale odór pochodził również z rozpadającego
się łóżka w pokoju - gdzie leżała wycieńczona kobieta. Tą kobietą była Blanche
Monnier.
Kiedy tego dnia policjanci włamali się do pokoju i otworzyli zasłonięte okno, Blanche Monnier po raz pierwszy od ponad dwóch dekad zobaczyła słońce.
Blanche została zabrana do szpitala. Choć jest brudna i boleśnie chuda (25 kilogramów), nie ma bezpośredniego fizycznego zagrożenia dla jej życia. Jej stan psychiczny to inna sprawa.
Matka Blanche (75 l.) i jej brat Marcel (53 l.) zostali aresztowani i oskarżeni o przestępstwa związane z uwięzieniem Blanche. Zaledwie dwa tygodnie po aresztowaniu Louise Monnier zmarła. Od jakiegoś czasu chorowała, a widok wściekłego tłumu przed jej domem jeszcze bardziej pogorszył jej stan zdrowia. Nie czuła wyrzutów sumienia z powodu tego, co zrobiła i nie mogła zrozumieć, dlaczego ludzie byli oburzeni tym, jak potraktowała Blanche. Podobno powiedziała, że „Całe to zamieszanie o nic”.
Po uwolnieniu przez policję, Blanche Monnier cierpiała
na problemy psychiczne, które wkrótce doprowadziły do umieszczenia jej w
szpitalu psychiatrycznym, w którym zmarła w 1913 roku.
21.04.2024
Etyczność kary śmierci na przykładzie kata Hitlera
„Żaden z moich przodków nie był w stanie przeprowadzić egzekucji krócej niż w cztery minuty. A ja tak.”
19.04.2024
Kanibal z Czechosłowacji
Mężczyzna pochodzący z Czechosłowacji, wcześnie osierocony, wychowany przez starszego brata. Nie był uznawany za zbyt inteligentnego mężczyznę, bo jego IQ wynosiło 88 punktów. Absolwent szkoły specjalnej szkolący się na szklarza, ostatecznie został jego pomocnikiem, mowa tu o Ladislavie Hojer.
14.04.2024
[SPRAWA DLA PROFILERA] Dusiciel z Wiednia
Austriacki pisarz Jack Unterweger, uznany za wzór i dowód resocjalizacji, dusił kobiety ich biustonoszami.
10.04.2024
Bity za to, że płakał
Dwójka chłopców bawiła się przy stawie w Cieszynie w 2010 r. Niepozorne wyjście chłopców skończyło się odnalezieniem... zwłok dwuletniego chłopca.
Na miejsce została wezwana policja, mimo niewątpliwej wielkiej tragedii sprawa będzie dużo cięższa do rozwiązania, niż wydaje się początkowo.
W policji powołano specjalnie grupę zajmującą się tą sprawą. Pomimo starań funkcjonariuszy, przez dwa lata od tragedii sprawcą udało się uniknąć konsekwencji swoich działań. Sprawdzano wszystkie możliwości, pojedynczy włos na ubraniu, bluza wyprodukowana w niewielkiej ilości egzemplarzy, czy nawet prostytutka znajdująca się w miejscowości odnalezieniu ciała chłopca. Wszystko prowadziło do nikąd. Pukali od drzwi do drzwi, analizowali każdego chłopca po kolei w województwie Śląskim. Co więcej, w całej Polsce wisiały plakaty z wizerunkiem chłopca oraz jego zdjęcie znalazło się we wszystkich mediach. Policjanci z czasem umorzyli sprawę poprzez nie znalezienie sprawców. Chłopcu postawiono bezimienny grób, który został sfinansowany przez tamtejszy MOPS.
Sekcja zwłok ustaliła, że dziecko miało uszkodzone jelito w dwóch miejscach, spowodowało to zapalenie otrzewnej. Chłopiec cierpiał przez kilka dni, wymiotował, miał biegunkę, wysoką temperaturę, duszności, bo wdało się zapalenie płuc. Posiadał również masę siniaków. Lekarze, co przygotowywali raport o stanie dziecka, stwierdzili, że chłopiec miał ,,zespół dziecka maltretowanego". Jeśli przestawał płakać, to dlatego, że tracił świadomość. Badania wykluczyły, że obrażenia jelita powstały poprzez chorobę, więc powstały na skutek uderzeń. Chłopiec na żadnym etapie choroby nie został zaprowadzony do lekarza.
Śledztwo ruszyło dwa lata później, kiedy sąsiadka zadzwoniła do MOPSu w Będzinie, że nie widziała od dłuższego czasu jednego z synka sąsiadów i nie są oni w stanie wytłumaczyć, gdzie on jest. Policjanci zatrzymali podejrzaną parę. Po badaniach DNA okazało się, że dziecko jest potomkiem Beaty Ch i Jarosława R. Chłopiec miał na imię Szymon.
Szymonek umierał w agonii. Jego rodzice przed sądem wzajemnie się przerzucali, kto go uderzył tak, że uszkodził jelito. Nie posiadali chociaż odrobiny godności, żeby się przyznać, który zadał cios. Nie dość, że zabili swoje własne dziecko przez zadane mu uderzenia oraz ignorancję na jego stan, kilka lat po jego śmierci pobierali na niego zasiłki o wartości kilku tysięcy i wciąż wnioskowali o nowe. Kiedy do MOPSu przyszło pytanie z przychodni, czy rodzina zmieniła adres zamieszkania, bo nie udała się na szczepienie. Kobieta na szczepienia się udała, ale ze swoim wnukiem, żeby nie wzbudzać podejrzeń.
Pierwsza rozprawa miała miejsce we wrześniu 2013 r. Dwa kata później sąd okręgowy w Katowicach skazał ojca dziecka na 10 lat więzienia. Matka dostała kare 5 lat pozbawienia wolności. Dwa lata później padła decyzja o powtórzenie procesu. Sąd apelacyjny podjął decyzja, aby padł bardziej surowy wyrok. Beata Ch. została skazana na 13 lat więzienia a jej partner na 15 lat pozbawienia wolności. Oboje dorośli byli poczytalni podczas cierpienia swojego dziecka, a kiedy pojechali porzucić ciało zabrali ze sobą dwie najmłodsze córki.
Wstrząsające jest to, że losem małego Szymonka nikt się interesował. Na pytania dziadków lub innych członków rodziny rodzice odpowiadali, że dziecko jest u któregoś z dziadków. Żadna osoba z rodziny nie rozpoznała zdjęcia dziecka, które wisiało na słupie w każdym mieście i było pokazywane w mediach ogólnopolskich. Nikogo nie zastanawiało, że Szymona tak długo nie ma i że jako jedyne dziecko z rodziny jest zawsze u dziadków. Najstarsza córka Beaty Ch. nie pytała matki gdzie zabiera dziecko, jak szła z nim do przychodni na szczepienia na które rzekomo chodził Szymonek. Dopiero sąsiadka po dwóch latach zgłosiła do MOPSu, że jednego dziecka nie ma od dłuższego czasu.
Wiktoria
8.04.2024
Mydlarka z Corregio - sprawa Leonardy Cianciulli
Leonarda Cianciulli była znana
także z tego, że piekła bardzo dobre ciasteczka, którymi częstowała wszystkich.
W rzeczywistości, była włoską seryjną morderczynią, która zyskała ona miano "Mydlarki z Correggio" („La Saponificatrice di Correggio”), ponieważ jednym z jej mrocznych sposobów pozbycia się ciał ofiar było przetwarzanie ich na mydło i ciastka. Leonarda swoje zbrodnie popełniła w latach 30. i 40. XX wieku w miasteczku Correggio.
Leonarda Cianciulli dorastała w
warunkach, gdzie miłość i ciepło domowego ogniska były zastąpione przez
alkoholizm, przemoc i atmosferę pełną pogardy. Początki jej życia naznaczone
były tragicznymi wydarzeniami; była dzieckiem poczętym w wyniku gwałtu, i żyła
w przekonaniu, że jest niechciana. Dom, który miał być przystanią, stał się
miejscem pełnym cierpienia i odrzucenia. W desperackich próbach ucieczki od tej
bolesnej rzeczywistości, Leonarda kilkakrotnie usiłowała odebrać sobie życie,
sięgając po tak drastyczne środki jak próby powieszenia, połykanie drutów z
gorsetu lub kawałków szkła. Te tragiczne gesty samookaleczenia nie tylko nie
przyniosły ulgi, ale dodatkowo pogłębiały odrzucenie ze strony jej matki,
zwiększając przepaść między nimi. Wszystko to dlatego, że matka próbowała wydać
ją za mąż za kogoś, kogo nie chciała, aby móc poprawić ich byt. Leonarda miała
jednak inne plany i ku niezadowoleniu matki, wyszła za mąż za Raffaela
Pansardim, który był ubogim urzędnikiem. Jak wspomniała w swoim pamiętniku
“Wiedźma z Coreggio”, Leonarda została przeklęta przez swoją matkę w przeddzień
ślubu.
![]() |
| Leonarda w młodości |
Obsesyjnie pragnąc ochronić
żyjące dzieci, zwłaszcza jednego, który miał dołączyć do armii włoskiej podczas
II wojny światowej, Leonarda uwierzyła, że jedynym sposobem na ich ochronę jest
złożenie ofiar ludzkich.
“Nie mogłabym znieść śmierci kolejnego dziecka. Prawie każdej nocy śniłam małe białe trumny, które jedna po drugiej zapadały się pod ziemię. Zaczęłam studiować czarną magię, czytałam książki, które mówiły o chiromancji, astronomii, wywoływaniu duchów, klątwach. Pewnej nocy we śnie pojawiła mi się moja matka. Oznajmiła mi, że aby uratować moje dzieci muszę składać ofiary z ludzi.” – tłumaczyła swoje czyny “Wiedźma z Coreggio”.
W latach 1939-1940, Cianciulli zamordowała trzy kobiety,
Faustinę Setti, Francescę Soavi i Virginię Cacioppo. Ofiary były samotnymi
kobietami, którym Cianciulli obiecywała pomoc w znalezieniu pracy lub męża. Po
ich zniknięciu Leonarda zabijała je, a ich ciała rozkładała na części, z
których niektóre gotowała w celu stworzenia mydła, a inne suszyła i mieliła,
aby użyć jako składnik do wypieków. Część ciała ofiar podarowała znajomym lub
spożyła wraz z rodziną.
![]() |
| Narzędzia, których Leonarda używała do mordowania swoich ofiar |
Ostatecznie została zdemaskowana, gdy krewni jednej z ofiar zgłosili jej zniknięcie. Śledztwo doprowadziło do domu Cianciulli, gdzie znaleziono dowody na jej zbrodnie, w tym przedmioty należące do ofiar i resztki ludzkich ciał. W trakcie procesu Leonarda Cianciulli przyznała się do morderstw, twierdząc, że zrobiła to, by ochronić swoich synów. Została skazana na karę dożywotniego pozbawienia wolności i zmarła w zakładzie karnym w 1970 roku.
3.04.2024
Polski Władca Much
Oskórowana studentka
Przeciętna młoda dziewczyna, Kasia Zawada, studiująca Religioznawstwo. Mieszkała na Podlasiu. Z dnia na dzień zaginęła, nikt nie wiedział co się z nią stało. Można się tylko domyślać, co czuła rodzina. Córka wyjechała na studia i z dnia na dzień nie ma z nią kontaktu. Wszystko miało miejsce w 1998 roku.
Na początku 1999 roku w śrubę napędową stadku, który płynął Wisłą wkręciło się coś, czego nikt się nie spodziewał, prace statku zakłóciła ludzka skóra...
To nie był koniec części ciała w rzece, później znaleziono w Wiśle nogę oraz inne części ciała. Po licznych badaniach okazało się, że to ciało zaginionej studentki z Podlasia. Sekcja zwłok ukazała, że studentka została przetrzymywana, maltretowana, znęcano się nad nią psychicznie oraz fizycznie, a na końcu została oskórowana.
Za tą ogromną tragedie odpowiada Robert J. Zadał młodej kobiecie kopnięcia i uderzenia twardym oraz tępym narzędziem. Śledztwo mówi, że motywacją sprawcy były podłoża seksualne. Sprawa wróciła do życia po ponad 20 latach. Zaangażowani byli specjaliści z całej Polski z różnych dziedzin: kryminalistyki, biologii, a nawet specjaliści z FBI. Na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu badano jakie substancję, zostały podane zamordowanej.
14 września 2022 r. Sąd Okręgowy w Krakowie wydał wyrok. Robert J. został skazany na dożywotnie pozbawienie wolności.
Wiktoria






















