Przez sąsiadów uważany za spokojnego sąsiada, który zawsze jest chętny do pomocy przy drobnych naprawach. Nadużywał alkoholu, ale sąsiedzi na to nie zwracali uwagi, bo kto tego nie robił. Mieszkanka tej samej kamienicy, zmartwiła się, bo z mieszkania wydobywał się duży fetor i przylatywały setki much i larw, była pewna, że mieszkaniec zmarł. Prawda okazała się zupełnie inna, za drzwiami mieszkania ukrywał się seryjny morderca.
Wszystko działo się w Katowicach przy ulicy Sienkiewicza 10, na poddaszu. Bogdan Arnold przeprowadził się tam w 1960 r. w poszukiwaniu pracy. Był po trzech nieudanych małżeństwach i był posiadaczem dwóch synów, jednak z żadnym nie utrzymywał kontaktu. Każdy związek rozpadał się z tego samych powodów: alkoholizmu, agresji i sadyzmu. Sprawcy sprawiało to przyjemność, poniżanie i agresja wobec swoich partnerek.
Pierwszą ofiarą zabójcy była prostytutka Maria B. poznał ją w barze, zakupił jej alkohol i zaprosił do siebie. Kobiecie nic nie wydało się podejrzane. Przed stosunkiem zażądała pieniędzy, Arnold nie chciał się na to zgodzić i był pewny, że kobieta z nim poszła z miłości. Bez zastanowienia zaczął ją dusić potem złapał za młotek i uderzył kilka krotnie kobietę. Schował ciało do tapczanu. Kiedy wytrzeźwiał postanowił coś zrobić z ciałem. Kupił dużo chloru i zalał gorącą wodą, a głowę obciął i włożył do garnka z gotującą się wodą.
Drugą ofiarę również poznał w barze, jednak prokuraturze nie udało się zweryfikować kim jest kobieta. Postąpił podobnie jak z pierwszą ofiarą, kupił alkohol i zaprosił do siebie. Kiedy przekroczyli próg domu, zabójca zaczął bić, gryźć i okładać pasem kobietę. Zabił ją, ponieważ zauważyła ona poprzednią ofiarę. Jak ofiara nie wykazywała żadnych czynności życiowych postanowił odciąć kończyny, głowę i korpus. Organy, pośladki i piersi spuścił w toalecie. Resztę tkanek przerobił w maszynce do mielenia mięsa. Części ciała poukrywał w różnych zakamarkach w domu.
Kolejną ofiarą była Stefania M. która była chora umysłowo, sprawca wykorzystał fakt, że była pod wpływem alkoholu. Zrobił to co z poprzednimi osobami, przysiadł się w lokalu, zakupił alkohol i zaprosił do siebie. Następnego dnia rano zabójca chciał iść do pracy, więc postanowił wyprosić kobietę. Nie chciała ona wyjść z mieszkania, bo chciała jeszcze odpocząć. Arnold stwierdził, że może ona zostać pod warunkiem, że ją zwiąże żeby mieć pewność, że zaproszona kobieta go nie okradnie. Niczego nie świadoma ofiara się zgodziła, kiedy zabójca to usłyszał to postanowił nie iść do pracy i zaczął się znęcać nad kobietą przez najbliższe kilka godzin. Jak wyznał milicji, bił ją metalowym prętem, kazał klękać i prosić o stosunek, kopał kobietę, raził prądem, gdy nie miała ona siły na seks. Ostatecznie zabił kobietę dusząc ją kablem, pociął ciało, schował w różnych miejscach w domu i poszedł do pracy.
Seryjny zabójca nie mógł znieść fetoru jaki panował w mieszkaniu, więc zaczął sypiać na dworcach i melinach, czasem się zjawiał w mieszkaniu, żeby się przebrać i przewietrzyć mieszkanie.
Ostatnią ofiarą była kobieta, która krążyła bez celu na dworcu. Arnold zaproponował, żeby poszła do jego mieszkania i się trochę ogrzała. Kobieta się zgodziła. Postąpił identycznie jak z poprzednimi ofiarami. Torturował, raził prądem, gwałcił i bił, na koniec ją zabił. Nie mając pomysłu, gdzie ukryć ciało położył je pod oknem i przykrył ubraniem.
W obawie przed rozkładającymi się ciałami przestał przychodzić do mieszkania. 8 czerwca 1967 roku postanowił przyjść na chwile do mieszkania. Zobaczył przed kamienicą tłum ludzi, którzy przyglądali się działaniom strażaków, którzy wchodzą przez okno do jego mieszkania. Milicja rozpoczęła poszukiwania mordercy. Arnold ukrywał się przez tydzień, potem chciał popełnić samobójstwo, ale sznur na którym próbował się powiesić zerwał się. Ostatecznie sam zgłosił się na milicje. Otwarcie opowiadał o tym, co robił z swoimi ofiarami. Mówił, że zabijał kobiety przez jego nieudane małżeństwa.
Został poddany obserwacji psychiatrycznej, jednak nie wykazała ona, żeby był on chory psychicznie. Był w pełni świadomy co robi swoim ofiarą. Nie posiadał żadnych wyrzutów sumienia. Bogdan Arnold został skazany na kare śmierci. Wyrok został wykonany 16 grudnia 1968 w Katowicach, został on powieszony.
Wiktoria




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz